(Homilia o bł. Hannie Chrzanowskiej
wygłoszona u św. Franciszka z Asyżu we Wrocławiu dnia 29.04.2018 AD)
Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić…(J, 15,5)
Siostry ni Bracia! Blaise Pascal, XVII. w. fizyk i filozof napisał: Godne miana ludzi rozumnych są dwa rodzaje osób: te, które służą Bogu całym sercem, bo Go znają; oraz te, które szukają Go całym sercem, bo Go nie znają…
Kościół Chrystusowy, który oczyma wiary oglądamy w czytanej i rozważanej dzisiaj Przypowieści o winnym krzewie i latoroślach, tworzą takie właśnie osoby – godne wg Pascala – miana ludzi rozumnych…
Do grona tych, którzy Boga całym sercem szukali, a potem Go miłowali całym i niepodzielnym sercem w chorych siostrach i braciach należy bł. Hanna Chrzanowska, wczoraj wyniesiona na ołtarze w krakowskich Łagiewnikach i dana przez Opatrzność Bożą naszej umiłowanej Ojczyźnie w 100. rocznicę niepodległości jako duchowe wsparcie i wzór sensownego i świętego życia. Tak właśnie powiedział o niej kard. Karol Wojtyła podczas jej pogrzebu w 1973 r.: Byłaś dla nas wcieleniem Chrystusowych błogosławieństw z Kazania na Górze, zwłaszcza tego, kiedy mówił: Błogosławieni miłosierni…; byłaś dla mnie ogromną pomocą i oparciem. Na pogrzebie Hanny modliły się tłumy ludzi, nie tylko pracownicy służby zdrowia, którzy w jej osobie otrzymują od Boga swoją patronkę, ale przybyło tam bardzo wielu chorych, także na wózkach inwalidzkich, aby pożegnać swoją duchową matkę, która odchodziła do domu Ojca w opinani świętości. Hanna Chrzanowska porwała wielu, szczególnie ludzi młodych, krakowskich studentów, do heroicznej miłości miłosiernej i bezinteresownej pomocy chorym…
Siostry i Bracia! Jeżeli Opatrzność Boża wybrała 100. lecie naszej niepodległości, aby dać nam w darze H. Chrzanowską jako błogosławioną i patronkę służby zdrowia, szczególnie ofiarnych pielęgniarek, to chce nam coś przez to powiedzieć… Co mianowicie? Ta beatyfikacja jest dziś wołaniem o ratowanie zagrożonego etosu służby zdrowia, jest wołaniem o ratowanie oczywistego celu medycyny, jakim jest służba zdrowiu i życiu każdego człowieka… W minionych dniach ze zdumieniem i trwogą śledziliśmy sprzeczne z tym powołaniem działania lekarzy i sędziów na Wyspach Brytyjskich w stosunku do tak bardzo nam drogiego dwulatka Alfiego Evansa, który wbrew głosowi sumienia, wbrew prawu naturalnemu, Boskiemu i stanowionemu (międzynarodowemu) oraz wbrew woli jego rodziców, został, dosłownie, uwięziony w murach szpitala, aby tam skonał…, chociaż ludzie sumienia na całym świecie z ojcem św. Franciszkiem na czele modlili się i prosili, aby temu niewinnemu dziecku pozwolono jeszcze się leczyć w rzymskich klinikach, by mógł się cieszyć się życiem, które dał mu Stwórca… Chwałą Boga jest, aby człowiek żył – napisał natchniony autor biblijny… Dlatego nie wolno pozwolić nawet na cień przyzwolenia na nieludzką eutanazję, jakiej dokonano na oczach przerażonego świata na małym Alfim, ani na zabicie żadnego dziecka pod sercem matki. Nie wolno nam pozwolić na to, aby kontrkultura śmierci weszła na nasze uczelnie i placówki medyczne. Niech nas wspiera w tym przekonaniu i trosce o każde życie wzór bł. Pielęgniarki – Hanny, urodzonej i wychowanej na naszej ojczystej ziemi własne wtedy, kiedy odzyskiwaliśmy niepodległość po długich latach niewoli rozbiorowej…
„ To już Chrzanowscy tak nisko upadli, że córkę dają na pielęgniarkę? – takie komentarze pojawiały się w środowisku profesorskim Krakowa, gdy w 1922 r. Hanna przerwała studia polonistyczne i podjęła naukę w powstałej właśnie Warszawskiej Szkole Pielęgniarstwa. W swoim Pamiętniku Hanna, wspominając klimat rodzinnego gniazda, napisała: Wzrastałam w atmosferze pomocy drugim... Nie brakowało też w tym domu ducha naturalnej wrażliwości na biedę i zdrowego patriotyzmu. Wzorem była także dla młodej Hanny dyrektorka Uniwersyteckiej Szkoły Pielęgniarek – Maria Epstein, która po ustąpieniu z posady dyrektorki wstąpiła do zakonu dominikanek , umarła w opinii świętości i także jest kandydatką na ołtarze…
Bolesne doświadczenia II wojny światowej odcisnęły ślad na życiu wewnętrznym Hanny i bardzo zbliżyły ją do Boga, którego szukała całym sercem. Jej ojciec, wybitny profesor historii literatury na UJ, został jesienią 1939 r. aresztowany przez Niemców (wraz z innymi profesorami królewskiego Krakowa) i zmarł w niemieckim obozie śmierci w Sachsenhausen 19.I.1940 r. Natomiast w kwietniu tegoż 1940 roku Sowieci zamordowali w Katyniu jej brata – por. Bohdana Chrzanowskiego, dr filozofii i nauczyciela gimnazjalnego. Hanna zaangażowała się w posłudze prowadzonego w Krakowie przez Ks. kard. Adama Sapiehę Komitetu Pomocy, zdobywając leki i dokumenty dla żołnierzy podziemia i warszawskich powstańców, ratowała dzieci żydowskie umieszczając je w klasztorach i polskich rodzinach. W powojennym, ponurym okresie bierutowsko – stalinowskim, kiedy posługiwanie chorym i ofiarom wojny znalazło się w warunkach duchowego zniewolenia, wiara Hanny stawała się coraz bardziej żarliwa i zaczęła przenikać jej działalność medyczną, opiekuńczą i wychowawczą. W swoim Pamiętniku zanotowała w 1957 r. na kanwie słów Chrystusa z dzisiejszej Ewangelii – Beze Mnie nic nie możecie uczynić – …Trzeba oprzeć opiekę nad chorymi o Kościół”. Doszła do przekonania, że o własnych siłach nie da się pomóc tak wielu obłożnie chorym i często zapomnianym przez bliskich, że trzeba oprzeć się na Bogu… W tym okresie coraz częściej można było spotkać Hannę zatopioną w modlitwie w kościele opactwa benedyktyńskiego w Tyńcu. Benedyktyńskie ORA ET LABORA (módl się i pracuj, albo też laborant ora, tj. pracując módl się) stało się coraz bardziej widoczne w jej posługiwaniu.
Kiedy władze komunistyczne zlikwidowały Szkołę Pielęgniarstwa Psychiatrycznego, którą Hanna kierowała, kiedy chorzy przebywający w czterech ścianach mieszkań, często zapomniani przez bliskich, Hanna nawiązała kontakt z ówczesnym biskupem Krakowa – kard. K. Wojtyłą i proboszczem kościoła mariackiego ks. Ferdynandem Machayem, organizując pielęgniarstwo domowe w oparciu o parafie. Zaangażowało się w to tysiące wolontariuszy, nie tylko pielęgniarek, ale też księży i studentów krakowskich. Oni to do Hanny zwracali się zdrobniale „Cioteczko”. I tak się zaczęło profesjonalne, pionierskie pielęgniarstwo społeczne i parafialne, w którym Hannie chodziło nie tylko o fachową opiekę medyczną na rzecz obłożnie chorych w ich domach, ze świeżo odmalowanymi ścianami i w łóżkach zawsze z czystą pościelą, ale o ich życie religijne. Dlatego rozpowszechnił się zwyczaj odprawiania Mszy św. w domach chorych, regularnego przyjmowania sakramentów św. a nawet odprawiania rekolekcji w przeznaczonych do tego domach kościelnych…. Wysiłki zawsze energicznej i aktywnej Hanny szły także w kierunku integralnej formacji nowych pokoleń pielęgniarek i lekarzy, czego wyrazem jest opracowany przez nią Rachunek sumienia. Ten niesamowity tekst powinni czytać codziennie wszyscy pracownicy służby zdrowia. Właśnie tam padają wciąż aktualne pytania: „Jak traktuje sprawy religijne chorych?; Czy o nie dbam?; Czy rozumiem, że moralności Pan Bóg nie dzieli na „prywatną” i „pracowniczą” i Jego przykazania są niezmienne?
Siostry i Bracia! Kościół, sięgając dzisiaj po przykład życia i heroicznej miłości Boga i bliźniego, szczególnie dotkniętego chorobą, wytrąca nas z gonitwy współczesnego życia i wzywa do pochylenia się nad pojedynczym człowiekiem w potrzebie. Każdy z nas może, tak jak bł. Hanna Chrzanowska, dostrzec w chorym samego Chrystusa. Amen.